Weekendowy wypadzik- piątek
Piątek, 26 kwietnia 2013 | dodano:01.05.2013
Z czwartku na piątek mało co spałam- budził mnie szum ulewy i zastanawiałam się, co zrobimy, jeśli będzie trzeba jechać na dworzec w deszczu. Na szczęście udało nam się nie zmoknąć. Na peronie spotkaliśmy dwie rowerzystki- Anię i Marzenkę, w których miłym towarzystwie upłynęła nam cała podróż do Wrocławia. Okazało się, że mamy wspólnych znajomych "w nierealu", a nasze rowery też się znają- z parkingu pod Decathlonem. :) Dziewczyny, czekamy na Was- przy okazji następnych zakupów wpadnijcie do nas na kawę!
Wrocław przywitał nas piękną, wręcz letnią pogodą.
Pojeździliśmy trochę po mieście wśród setek innych rowerzystów i prześladujących nas Krasnoludów...
Zjedliśmy smaczny turecki obiad...
Wręcz zakochałam się w bajkowej fontannie z krasnalami przed Teatrem Lalek. Najbardziej chyba w tym skrzacie, który chroni Królewnę Żabkę przed wyschnięciem. :)
Minęliśmy schodzących do Podziemia...
...i ruszyliśmy w stronę Góry.
Nie muszę chyba nadmieniać, że kierunek wiatru był wprost przeciwny do kierunku naszej jazdy? ;)
Wybraliśmy sobie nieco okrężną drogę do Sobótki, bo czasu mieliśmy sporo, więc Ślęża- cel naszego wypadu- chwilami oddalała się, zamiast przybliżać.
Biskupice Podgórne- popegeerowska wieś z pałacem, czterogwiazdkowym hotelem, spa i restauracją, które to przybytki pasują do najbliższeo otoczenia jak wół do karety, a raczej na odwrót. :) I jedyna chyba we wsi nazwana ulica- ulica LG... na cześć największego jak sądzę pracodawcy w okolicy.
Kolejny pałac- Krobielowice:
Zahaczyliśmy o Mietków, żeby wspiąć się na koronę sztucznego jeziora.
Co prawda Mietków mieliśmy w planach na sobotę, ale jak się później okazało, gdybyśmy trzymali się planu, to ten punkt programu nie zostałby w ogóle zrealizowany...
Dotarliśmy w końcu do Domu Turysty "Pod Wieżycą", gdzie mieliśmy zarezerwowane noclegi i uwierzcie, chyba nigdy zimne piwo nie smakowało mi tak, jak tam, po męczącym podjeździe w upale. No, może tylko na praskim campingu Drusus... :)
Hektor- siedemdziesięciokilowa maskotka schroniska.
Podsumowanie dnia:)
Wrocław przywitał nas piękną, wręcz letnią pogodą.
Pojeździliśmy trochę po mieście wśród setek innych rowerzystów i prześladujących nas Krasnoludów...
Zjedliśmy smaczny turecki obiad...
Wręcz zakochałam się w bajkowej fontannie z krasnalami przed Teatrem Lalek. Najbardziej chyba w tym skrzacie, który chroni Królewnę Żabkę przed wyschnięciem. :)
Minęliśmy schodzących do Podziemia...
...i ruszyliśmy w stronę Góry.
Nie muszę chyba nadmieniać, że kierunek wiatru był wprost przeciwny do kierunku naszej jazdy? ;)
Wybraliśmy sobie nieco okrężną drogę do Sobótki, bo czasu mieliśmy sporo, więc Ślęża- cel naszego wypadu- chwilami oddalała się, zamiast przybliżać.
Biskupice Podgórne- popegeerowska wieś z pałacem, czterogwiazdkowym hotelem, spa i restauracją, które to przybytki pasują do najbliższeo otoczenia jak wół do karety, a raczej na odwrót. :) I jedyna chyba we wsi nazwana ulica- ulica LG... na cześć największego jak sądzę pracodawcy w okolicy.
Kolejny pałac- Krobielowice:
Zahaczyliśmy o Mietków, żeby wspiąć się na koronę sztucznego jeziora.
Co prawda Mietków mieliśmy w planach na sobotę, ale jak się później okazało, gdybyśmy trzymali się planu, to ten punkt programu nie zostałby w ogóle zrealizowany...
Dotarliśmy w końcu do Domu Turysty "Pod Wieżycą", gdzie mieliśmy zarezerwowane noclegi i uwierzcie, chyba nigdy zimne piwo nie smakowało mi tak, jak tam, po męczącym podjeździe w upale. No, może tylko na praskim campingu Drusus... :)
Hektor- siedemdziesięciokilowa maskotka schroniska.
Podsumowanie dnia:)
Dane wycieczki:
Km: | 66.00 | Km teren: | 66.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | 3 w1 |
Komentarze
Komentuj